Archiwum sierpień 2007, strona 8


Brak tytułu
03 sierpnia 2007, 22:14
miałam ochotę przejść się wieczorkiem do Tesco pod pretekstem "nie ma nic w lodówce i mydło też się skonczyło", spacerkiem, sama i tak dobrze by mi bylo, nie udalo się jednak, Mama bała się mnie samą póścić, bo przecież o 20.30 już się zaczyna ciemno robić, uhhhh, pojechała więc ze mną i przeszczęśliwa była, że zrobiłyśmy zakupy w 20 minut (to się nie zdarza) mniejsza z tym, noclegi już zarezerwowane na koniec sierpnia, zaliczka prawie wpłacona... trudno, wyjazd "Rodzinny" przesądzony, już nie będzie odwrotu, ale pocieszam się tym, że Marta może się będzie maleństwa trzymać a nie mnie, ale wszystko się okaże już za trzy tygodnie... zmykam do łazienki tym razem a potem jak zawsze tu wrócę:)
kolejny raz bez tytułu
02 sierpnia 2007, 23:49
szok... byłam dzisiaj u Ewki i nie ukrywam, że poczułam się zaskoczona kiedy zamówili ogromną pizzę żeby mnie nakarmić, nawet to, że nie miałam na nią ochotybardzo mi nie przeszkadzało:) a poza tym co? katar mam straszliwy nie wiem sama skąd, ale pikuś, przypelętał się i siedzi.... wyjątkowo zmęczona jestem więc to chyba będzie krótsza notka niż początkowo myślałam, oczy mi się jakby same zamykają więc po co mam siedzieć tu na siłę? zmykam więc i dobrej nocki tak całkeim wszystkim, wszystkim, dobranoc więc:)
aaaaa chciałabym znów....
01 sierpnia 2007, 21:13

jaką ja mam krótką pamięć... zaczęłam pisać tak poprostu słowa piosenki, którą swego czasu bardzo lubiłam i po dosłownie dwóch linijkach nie mogłam się odnaleźć, teraz sedzę i myślę jak to szło dalej (i nucę w kółko te dwie cholerne linijki), taka nic nie znacząca piosenka z lat młodości, kurcze kurcze... może jeszcze sobie przypomnę, ale póki co będę zmykać do łazieneczki jak to zwykle robię, pewnie godzinka minie zanim pojawię się tutaj ale z drugiej strony nie mam się gdzie spieszyć:)

znowu bez tytułu...
01 sierpnia 2007, 00:10
popatrzyłam w kalendarz i kolejny raz zrobiło mi się smutno, znowu wróciły cholerne wspomnienia... dzisiaj Rocznica ślubu W. wszystkiego dobrego im życzę, naprawdę ale jakoś tak mi się smutno znowu zrobiło, nie wiem dlaczego ale nie mogę się pozbierać, a podobno szczęście to przyjazny gość... może trochę też ale nie do konca jestem o tym przekonana, kurcze, może ja mam jakieś porąbane marzenia? czy mieć kogoś może się do nich zaliczać? albo znaleźć coś własnego żeby w końcu uniezależnić się od Rodziców?? ciężko by było ale może choć przez chwilę poczułabym się szczęśliwsza? tak mnie wzięło, nie żeby coś się stało albo co, poprostu chyba myslę za dużo i może mi to troszkę życie komplikuje ale to już pikuś, miałabym wtedy psiaka i przynajmniej on by się zawsze cieszył na mój widok... dobra, niech będzie, że pierniczę jakieś straszne głupoty, ok, kończę je więc, bo kiedyś tam coś obiecywałam, że nie będę narzekać i miałam pisać pozytywne notki... niech i tak będzie:)