Archiwum luty 2006


Bez tytułu
28 lutego 2006, 23:24

minął kolejny dzień, kolejny tak samo beznadziejny jak każdy poprzedni:( w pracy niby ok a jednak coś mi tam nie pasi, w domu podobna sytuacja, a ja, sierota nie mogę sobie znaleźć miejsca choćby po to żeby wszystko przemyśleć...

Bez tytułu
27 lutego 2006, 22:53

już nie mam mojego kochanego laptopka:( poszedł do siostry... niby powinnam się cieszyć, bo teraz mam nowego ale chyba nie do końca tak jest, przez niego pełno nieporozumień i wogóle jakoś tak mam wrażenie jakby wszyscy chcieli żebym się trzymała od niego z daleka (wiem, że pewnie to nie jest prawda ale ja tak czuję) a do tego wszystkiego żeby było śmieszniej dzisiaj z pracy wróciłam z gorączką (nie wiem dokładnie jak wysoką ale miałam wrażenie jakbym siedziała w płomieniach) może przez noc przejdzie... oby

Bez tytułu
19 lutego 2006, 23:36

trafi mnie, bo marta jednak już od dzisiaj u mnie śpi...:(

Bez tytułu
19 lutego 2006, 00:29

dzisiaj sie dowiedziałam (chyba zupełnie przypadkiem), że moja przyjaciółka jest w ciąży... było mi przykro, bo to już II miesiąc [a ja głupia myślałam, że przyjaciołom się o takiech rzeczach mówi wcześniej ale jak widać myliłam się] mniejsza z tym, bardzo mnie to cieszy nie mniej jednak kiedy to powiedziała w pierwszym momencie zrobiło mi się cholernie przykro, bo ja nawet faceta nie mam a co dopiero męża czy dziecko a ona i jedno i drugie, to nie tak, że jej zazdroszczę, bo podobno nie wolno... cieszę się, że im się udało

Bez tytułu
15 lutego 2006, 23:02

przez ostatnich kilka dni straszliwy ból głowy nie pozwalał mi normalnie funkcjonować, właściwie dopiero dzisiaj było troszkę lepiej ale i tak (nie chwaląc się w ciągu trzech ostatnich dni udało mi się przełknąć 24 tabletki przeciwbólowe, które niestety i tak nie pomogły...) w każdym razie starałam się być dzielna a w sobotę znowu się nie wyspię, bo jadę do "babci" i na urodziny mojego chrześniaka (jak zwykle nie mam pojęcia z zego 4-o latek wyglądający na conajmniej 6-o latka może się ucieszyć, uhhhh) a Pawłowi w końcu kupiłam (tak jak sobie życzył) misiaczka i na pierwszy rzut oka wydawał się być zadowolony po czym straszliwie mu mina zrzedła, pytam więc czy coś z tym misiaczkiem jest nie tak a ten bardzo smutnym, zawiedzionym i spokojnym tonem odpowiedział mi tak: "wszystko" na co zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam się bronić a ten kontynuwł dalej "wszystko, bo ten misiaczek nic nie mówi a ja chciałem takiego mówiącego" i wtedy kolejny raz zobaczyłam jak bardzo ten świat jest brutalny, jednak dalej próbowałam się tłumaczyć, że innych misiów nie było a poza tym, że nawet gdyby były to i tak nie miałam więcej pieniążków a ten dalej swoje, że on chciał gadającego misia... i takie z nim gadanie, a najlepsze jest to, że kiedy pytałam go przez telefon co chce dostać to powiedział, że misia a jakiego? takiego zwykłego misia z uszami,rączkami i czarnym noskiem, taki więc był... coś straciłam wenę:(