Archiwum czerwiec 2007, strona 4


spadam do łazienki, może tam sobie pewne...
08 czerwca 2007, 22:43

jutro po pracy wyjeżdżam, rzut beretem od domu ale zawsze to coś, mam andzieję, że nikt nic nie będzie mi już wypominał choć po nich można się wszystkiego spodziewać, z jednej strony chcę tam pojechać, bo wem, że być może troszkę zapomnę o codzienności a z drugiej nie chciałaby tracić ani minuty czasu na niebycie z Mamą, nawet wtedy kiedy nie myślę o tym, że może trzeba być dobrej myśli, bo wiara podobno czyni cuda to nie zawsze mi to wychodzi, boję się ale nie powiem żebym to lubiła...

Bez tytułu
07 czerwca 2007, 02:45

przestałam być tym kimś kim byłam kiedyś. Poprostu dobranoc i tylko tyle, bo tyle powinno wystarczyć...

Bez tytułu
06 czerwca 2007, 00:01

nic nie mam, nie wiem nic, zupełna pustka i jakby cisza... poszłam na spacer żeby przemyśleć sobie pewne rzeczy, okazało się dzisiaj, że Mama ma naczyniaka na wątrobie, cokolwiek by to nie było płakała i dużo spała, czytałam na jakimś forum, że to jakiś guzek, nie spodobało mi się to więc szukałam dalej, ponoć groźny zaczyna się robić gdy jego średnica ma około 4 cm, ten ma 7, ale pocieszam się, że moja Mama jest wspaniałą kobietą więc mam nadzięję, że nic złego ją nie spotka, jakoś tak przykro mi znowu:( a już było tak dobrze, zawsze coś się musi spierniczyć gdy już się wydaje, że jest ok?? na to wygląda, w poniedziałek kolejne badanie w szpitalu, ono pooć wykaże coś bardziej konkretnego i choć wiem, że Mama się go boi wiem, że będzie dobrze a pzynajmniej mam tką ogromną nadzieję (kto by pomyślał, że taka ze mnie pesymistka) może jakoś zasnę... dobranoc więc znów

Bez tytułu
03 czerwca 2007, 20:25

jakoś mi tak dziwnie, nie wiem tylko czy dlatego, że pogadałam sobie trochę z siostrzyczką czy jakiś inny powód jest, głupie uczucie nie wiedzieć dlaczego tak się czuję, rozmowa niby rozluźniająca, bo taka może trochę o niczym? może... uświadomiła mi, że "nie mam" przyjaciół, faceta, że w zasadzie nie mam nic i jakoś tak dziwnie mi teraz... a w szkole co? z fizyki 4, nie wiem jakim cudem ale jest, kobieta kazała nam na końcu we trzy wejść i zapytała mnie wprost jaka ocena by mnie satysfakconowała, ja na to ze znakiem zapytania 4? a ona na to, że nie będzie nawet ze mną rozmawiać, bo to nie miałoby i tak najmniejszego sensu, gdyż z całą pewnością umiem wszystko to co umieć kazała i prace też ponoć wszystkie ładnie pisałam a w dodatku prześlicznie na zajęcia chodziłamwięc nie mogłaby mnie zawieść...mówiąc to wstawiła mi ocenę z wielkim uśmiechem na twarzy i nie powiem żeby mnie to nie uciesyzło, zawsze jest miło się dowiedzieć, że ma się pozytywną ocenę bez egzaminu... co więcej? nie wiem, bez zmian, brakuje mi czegoś ale jakoś tak chyba sama nie potrafię się określić, muszę się więc pomęczyć trochę z własnymi myślami, z tym co mam i czego mi od jakiegoś czasu brakuje, może akurat coś wymodzę? kto to wie...

Bez tytułu
02 czerwca 2007, 21:58

poszło:) słabo, bo słabo ale co tam? njważniejsze, że mam z głowy, to jeszcze nie koniec z tym dziadostwem więc w przyszłym roku będzie dużo lepiej (a przynajmniej taką mam nadzieję) po południu dzieciaki mnie jak prawie zawsze wykończyły, bo znowu dałam się wyciągnąć na spacer... Marta bijePawła, ten się broni jak może ale szans najmniejszych nie ma, nie wiedziałam, że jeden powiedzmy godzinny spacer może mnie tak wykonczyć... a jednak;) ale jużmi lepiej, jakby troszkę odżyłam już:)