Archiwum czerwiec 2007, strona 3


Bez tytułu
13 czerwca 2007, 00:22
Bez tytułu
11 czerwca 2007, 23:54

pewnie już powinnam się przyzwyczaić ale jakoś tak podejrzanie nie potrafię... mam dość takiego życia i co? znając siebie dalej nic z tym nie zrobię, bo niby co mogę zmienić?? może jakieś propozycje? tak też przypuszczałam, żadnych... ok, niech bedzie, że jestem oswojona ze swoją "samotnością" pikuś, nie do takich rzeczy ludzie muszą się przyzwyczaić... ale co tam, najważniejsze, że z Mamą w miarę w porządku, to co miało być "rakiem okazało się być jakiś torbielem czy czymś w tym stylu ale nie jest aż tak kolorowo, przez przypadek odkryli, że coś z nerkami nie jest tak jak powinno ale ponoć to co jest można leczyć farmakologicznie, długo płakalam kiedy okazało się, że to nei to najgorsze...:) wieczorkiem poszłam na kolejny jak zawsze samotny spacer, znowu doszłam do tesco i nie odmowiłam sobie kukurydzy ale tym razem jeszcze jej nie zjadłam:) czeka teraz na lepsze czasy, spotkalam też kumpla z klasy, pogadaliśmy a potem każde z nas poszło w swoją strone, ale nie ukrywam, że miło było spotkać kogoś tak pozytywnie nastawionego do życia, od razu mi się chyba lepiej zrobiło i może nawet troszkę tak zostało:) oczy mi się dzisiaj zamykają więc teraz chodzę "wcześniej spać, a może to dlatego, że dzisiaj od przed 5 byłam zwarta i gotowa do zrobienia czegokolwiek, tak, to jest dobre wylumaczenie mojego usypiania teraz... dobranoc więc wszystkim Wam

Bez tytułu
11 czerwca 2007, 05:55

w życiu piękne są tylko chwile... nie spię od dobrze przed 5... jakoś tak podświadomiw martwię się tym co się może okazać, wiem, że nie powinnam ale to jest silnijesze ode mnie, spać nie mogę, prewracam się tylko z boku na bok, godzinę temu napisałam tą cholerną notkę a ta oczywiście jak na złość się niezapisała, uhhhh... nie będę więcej pisać, bo to nie ma sensu, denerwuję się i to chyba dlatego:(

kiedyś czas nas nie kosztował nic – teraz wszystko się zmieniło...

Bez tytułu
10 czerwca 2007, 21:53

wróciłam, Tata jeszcze zanim zdąrzyłam zapytać "jak tam?" popłakał się... wiem, że wszystko dlatego, że sam nie wie czego się spodziewać po jutrzejszym badaniu Mamy, ja też się boję i też chciało mi się płakać ale starałam się być dzielna...bo wiem, że łzy nic nie dadzą? może... w każdym razie też mnie cała ta sytuacja cholernie stresuje, a najgorsze jest to, że kolejny raz nie potrafię zrobić nic:( wiem, że nie może być źle a z drugiej strony skąd mogę wiedzieć co wykaże to cholerne badanie... trzymajcie ze mną ciuki żeby było tak jak być powinno, proszę... a wyjazd jak? myślałam, że pomoże mi o tym wszystkim nie myśleć ale jak zwykle się przeliczyłam, michał znowu cyrki odstawiał, ewka się denerwowała a ja nie bardzo mialam ochotę co kolwiek z tym robić, w każdym razie nie nabrałam do nich większej sympatii ani trochę, wręcz przeciwnie wkurzali mnie nie raz i nie dwa, nawet nie zapytali czemu jestem smutna – choć myślę, że dość mocno rzucało ise to w oczy, a ja potrzebowałam się przed kimś wygadać, padło więc na ewkę, ale potem zaczęłam tego żałować, bo wiem, że zaraz będzie wiedzieć o tym cała ich rodzina (zapewne jak zawsze) aaa, spadam do łazienki...

myślę, że nie stało się nic... nic......
09 czerwca 2007, 01:19

nie udało mi się nic poukładać... pytanie stety czy niestety? nie spakowałam się też na jutrzejszy wyjazd więc jak wrócę do domu – znowu będzie zapierniczanie jak dziki bawół żeby o niczym nie zapomnieć... w kilku międzyczasach zdąrzyłam się nawet przespać, a teraz już umyta i ubrana w koszulkę siedzę jak zawsze pod tą cholerą zimną ścianą i jak zwykle zastanawiam się co by tu napisać, że widziałam małą Pawła? fajna dziewczyneczka z niej choć cały czas spała tyle, dość znowu dość...