łapanie dołów ostatnio jest u mnie na porządku dziennym... nie bawi mnie to wcale ale bym się nie zdziwiła gdyby bawiło tych, którzy ze mną mieszkają a może oni nawet tego nie zauważają? pewnie tak jest, chociaż dzisiaj znowu dostałam z 10 razy opiernicz za coś czego nie zrobiłam, tzn. ktoś inny coś zapieprzył ale wszystko się na mnie odbiło a najlepsze jest to, że wszyscy w tym domu uważają, że chcą dla mnie jak najlepiej (szkoda tylko, że ja mam inne odczucia) kurwa, jak mi smutno... i znowu nie ma tu nikogo z kim mogłam bym o tym porozmawiać:( pociąć się mam? gdybym tak zrobiła to może by zauważyli, że coś jest nie tak choć pewnie znaleźli by inne wytłumaczenie niż swoje zachowanie, teksty i kilka innych detali; wszystko jest do dupy:( kurwa, kurwa, kurwa jak chce mi się krzyczeć... a płakać jeszcze bardziej, dlaczego tak jest i dlaczego ja sierota zarzygana nie potrafię nic z tym zrobić? mam dość, czy ktoś jest w stanie w to uwierzyć, że tacy ludzie jak ja też w końcu mają dość? nie wiem, ale w zasadzie kogo to obchodzi? kurwa, kogo? gdyby tu była gałąź, która by mnie utrzymała to mnie już pewnie by nie było... (po co mi to gdybanie?) wiem, że jest taa teoria kogoś tam, że ten, który najwięcej mówi o odebraniu sobie życia nigdy go sobie nie odbierze, ale gówno prawda, koleżanke kilka lat temu wszyscy olali i skończylo sie tak jak mówiła, nie brakło jej odwagi do odebrania sobie życia... mam do niej masę szacunku pomimo tego, że uważam, że mogło inaczej potoczyć się jej życie, teraz mogła by być szczęśliwa... mogłaby ale niestety nie jest, bo już jej nie ma:( spadam więc (powiedziałam po części to co powiedzieć chciałam więc mogę już odejść... niech inni pomyślą co było nie tak):(