Archiwum listopad 2005, strona 2


Bez tytułu
14 listopada 2005, 23:20

dziiaj popłakaliśmy sie wszyscy po kolei, Mama nie wytrzymmując napięcia,Tata tak ogólnie i ja... idę wcześnie śpać, dobranoc więc

Bez tytułu
13 listopada 2005, 23:33

dzisiaj niespodziewanie mojej rodzince wyskoczyła wycieczka w kieleckie... Babcia mojego szwagra od wczoraj jest w szpitalu więc chcieli ją odwiedzić (podobno gdyby była w domu nie poznali by po niej, że coś jej dolega) a przy okazji będą c w tamtych stronach odwiedziliśmy mojego chrzestnego, Tata oczywiście kupił 0,5l, bo takie okazje trzeba przecież oblewać - uhhhhh... wstawił się co można było przewidzieć a potem powiedział Tomkowi, że jest dziwkarzem tak po prostu, bo żona mu póltora roku teu zmarła a od tej pory podobno co chwilę ma inną babę, a niechże sobie ma, co mojemu ojcu do tego? biedak został sam i do tej pory nie wie co gdzie ma w domu, żal mi go było i z resztą dalej jest ale co ja mogę? jak zwykle nic:( dzisiaj chyba czół się troszkę lepiej a przynajmniej na takiego wyglądał, śmiał się, że pewnie wstyd mi iść z takim starym facetem ulicą ale mówiąc to zarobił kuksańca ode mnie, potem mnie wyściskał i powiedział, że będzie próbował żyć dalej, bo i tak innego wyjścia nie ma... a co do wczoraj to też byłam w wielkim szoku jeszcze długo długo po powrocie, bo siostra mojego wujka jest chora, jej mąż siedzi we Włoszech i nie ma zmiaru do niej wracać ale na "pocieszenie" ma dwoje dzieci, ona cos kolo 20 lat, on może 18? mniejsza z tym, w każdym razie gnojki chcą oddać Mamę do domu opieki, bo nie chce im się "przy niej" robić, w głowie mi się to nie mieści, kobieta chwilkę po 40... może jestem dziwna ale na mój gust rodzice opiekowali się dziećmi kiedy tego potrzebwały a dzieci powinny się opiekować rodzicami kiedy coś jet nie tak, nie? dalej mi to z głowy wyjść nie może... w życiu bym żadnego ze swoich rodziców do żadnego ospicjum czy domu opieki nie oddała a oni podobno już mają wszystko załatwione... aż mi dziwnie...

Bez tytułu
12 listopada 2005, 00:18

a tak podsumowując dzisiejszy dzień to znowu niczym się nie różnił od "każego" zwykłego weekendu, Tata od amego rana chodził wkurzony nie wiadomo o co i na co, Mama znowu cały czas miała świeczki w oczach...wczoraj kiedy zapyatałam Tatę "czy jutro coś robimy" odpowiedział, że chyba zgłupiałam myśląc, że będzie mu się chciało iść na jaki kolwiek pochód czy coś w tym stylu, jednak rano zabrał aparat i poszedł Bóg wie gdzie, Mama bidunia się popłakała, że jest tak jak jest a do tego nie fajnie było, bo siostrzyczka była na obiad zaproszona i ciężko było udawać, że wszystko jest w porządku, oczywiście Mama się popłakała ale siostra myślała, że płacze dlatego, że martwi się operacją Taty a tu powód był troszkę inny... żygam już tym wszystkim, tą atmosferą, tym domem i tym co się w nim dzieje:(

Bez tytułu
12 listopada 2005, 00:00

prawie, że zostałam zmuszona dzisiaj do spania w mojej "urodzinowej" koszuli... nie chcąc żadnych zgrzytów wzięłam prysznic i nową piżamę żeby nie było, że nie chcę w niej spać i co? ubrałam, fajna jest - szkoda tylko, że dwa rozmiary za duża, nogawki się włóczą kilka centymetrów za piętami a rękawy od bluzy sięgają mniej więcej do pół uda poza tym piżamka jest świetna...:(( może uda się wymienić na mniejszą? fajnie by było

Bez tytułu
10 listopada 2005, 23:28

żeby było weselej na poprawę humoru dostałam opiernicz od Taty: "kurwa, rozłóż że sobie poduszkę na tym komputerze, może już się nie obudzisz... poryczałam się biorąc prysznic, bo im więcej się człowiek stara tym jest gorzej, na prawdę już nie wiem co i jak mam robić, mówić żeby było dobrze, bo zawsze się znajdzie coś do czego można się przyczepić:( żygać mi się tym chce a najorsze jest to, że choćbym bardzo chciała to nie mam co z sobą zrobić:( pociąć się a może lepiej otruć?? :(