12 listopada 2005, 00:18
a tak podsumowując dzisiejszy dzień to znowu niczym się nie różnił od "każego" zwykłego weekendu, Tata od amego rana chodził wkurzony nie wiadomo o co i na co, Mama znowu cały czas miała świeczki w oczach...wczoraj kiedy zapyatałam Tatę "czy jutro coś robimy" odpowiedział, że chyba zgłupiałam myśląc, że będzie mu się chciało iść na jaki kolwiek pochód czy coś w tym stylu, jednak rano zabrał aparat i poszedł Bóg wie gdzie, Mama bidunia się popłakała, że jest tak jak jest a do tego nie fajnie było, bo siostrzyczka była na obiad zaproszona i ciężko było udawać, że wszystko jest w porządku, oczywiście Mama się popłakała ale siostra myślała, że płacze dlatego, że martwi się operacją Taty a tu powód był troszkę inny... żygam już tym wszystkim, tą atmosferą, tym domem i tym co się w nim dzieje:(