Najnowsze wpisy, strona 398


Brak tytułu


03 sierpnia 2007, 22:14
miałam ochotę przejść się wieczorkiem do Tesco pod pretekstem "nie ma nic w lodówce i mydło też się skonczyło", spacerkiem, sama i tak dobrze by mi bylo, nie udalo się jednak, Mama bała się mnie samą póścić, bo przecież o 20.30 już się zaczyna ciemno robić, uhhhh, pojechała więc ze mną i przeszczęśliwa była, że zrobiłyśmy zakupy w 20 minut (to się nie zdarza) mniejsza z tym, noclegi już zarezerwowane na koniec sierpnia, zaliczka prawie wpłacona... trudno, wyjazd "Rodzinny" przesądzony, już nie będzie odwrotu, ale pocieszam się tym, że Marta może się będzie maleństwa trzymać a nie mnie, ale wszystko się okaże już za trzy tygodnie... zmykam do łazienki tym razem a potem jak zawsze tu wrócę:)

kolejny raz bez tytułu


02 sierpnia 2007, 23:49
szok... byłam dzisiaj u Ewki i nie ukrywam, że poczułam się zaskoczona kiedy zamówili ogromną pizzę żeby mnie nakarmić, nawet to, że nie miałam na nią ochotybardzo mi nie przeszkadzało:) a poza tym co? katar mam straszliwy nie wiem sama skąd, ale pikuś, przypelętał się i siedzi.... wyjątkowo zmęczona jestem więc to chyba będzie krótsza notka niż początkowo myślałam, oczy mi się jakby same zamykają więc po co mam siedzieć tu na siłę? zmykam więc i dobrej nocki tak całkeim wszystkim, wszystkim, dobranoc więc:)

aaaaa chciałabym znów....


01 sierpnia 2007, 21:13

jaką ja mam krótką pamięć... zaczęłam pisać tak poprostu słowa piosenki, którą swego czasu bardzo lubiłam i po dosłownie dwóch linijkach nie mogłam się odnaleźć, teraz sedzę i myślę jak to szło dalej (i nucę w kółko te dwie cholerne linijki), taka nic nie znacząca piosenka z lat młodości, kurcze kurcze... może jeszcze sobie przypomnę, ale póki co będę zmykać do łazieneczki jak to zwykle robię, pewnie godzinka minie zanim pojawię się tutaj ale z drugiej strony nie mam się gdzie spieszyć:)

znowu bez tytułu...


01 sierpnia 2007, 00:10
popatrzyłam w kalendarz i kolejny raz zrobiło mi się smutno, znowu wróciły cholerne wspomnienia... dzisiaj Rocznica ślubu W. wszystkiego dobrego im życzę, naprawdę ale jakoś tak mi się smutno znowu zrobiło, nie wiem dlaczego ale nie mogę się pozbierać, a podobno szczęście to przyjazny gość... może trochę też ale nie do konca jestem o tym przekonana, kurcze, może ja mam jakieś porąbane marzenia? czy mieć kogoś może się do nich zaliczać? albo znaleźć coś własnego żeby w końcu uniezależnić się od Rodziców?? ciężko by było ale może choć przez chwilę poczułabym się szczęśliwsza? tak mnie wzięło, nie żeby coś się stało albo co, poprostu chyba myslę za dużo i może mi to troszkę życie komplikuje ale to już pikuś, miałabym wtedy psiaka i przynajmniej on by się zawsze cieszył na mój widok... dobra, niech będzie, że pierniczę jakieś straszne głupoty, ok, kończę je więc, bo kiedyś tam coś obiecywałam, że nie będę narzekać i miałam pisać pozytywne notki... niech i tak będzie:)

znowu jakiś nic


31 lipca 2007, 00:01

mój szef wrócił już do domu, dzisiaj nie wiem nawet z jakiej okazji ale nas odwiedził, w całkiem dobrym humorze (o dziwo) a tak całkiem wraca do pracy w środę i wtedy znając życie się zacznie... ale mniejsza z tym, w końcu nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło;) nawet byłam zadowolona z jego wizyty, bo nie chciało mi się z nim rozmawiać przez telefon apropo mojego urlopu, w każdym razie bez najmniejzego problemu się zgodził bym go dokończyła na koniec sierpnia, nawet stwierdził, że też tak woli, bo jak drugi praconik pójdzie w środę na urlop to nie miałby kto ksera obsługiwać – trochę mnie to zirytowało ale pikuś, może tyle na dzisiaj wystarczy?chyba będzie musiało, bo niby jak inaczej? a Piotruś już od godziny jest w drodze nad morze, dzieciaki pewnie śpią a ten jak znam życie i jego samego jedzie i gada albo śpiewa z radiem sam do siebie, kto go tam wie? w każdym razie chciałabym być razem z nimi ale trudno, chcieli jechać sami więc pojechali...a ja też gdzieś pojadę myślałam nawet o jakimś wyjeździe za granicę, może Egipt? kto wie, szkoda tylko, że tak w pojedynkę ale co zrobć jak nie mam z kim pojechać? samej trochę smutno ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, a tak poważnie to sama nie wiem czy się zdecyduję ale chciałabym gdzieś pojechać z dala od domu, od pracy i od wszystkiego tego co mnie tu trzyma... stop, wystarczy  już tak zupełnie na dzien dzisiejszy, bo jeśli terz nie skończę to ta notka już dzisiaj się nie ukaże, może nie musi ale tak sobie pomyślałam i tak ma być, w końcu kto ządzi na tym blogu, he? pewnie, że ja (bo niby kto inny??) tak więc kończę już te wypociny i będę się powoli zbierać, kurcze, jeszcze sobie kolejny raz przyponiałam, że wypadało by się powolutku za tą cholerną chemię brać, bo ak zacznę to znowu odkładać na później to nic już nie zrobię, bynajmniej nie dlatego, ze będzie mi dobch chęci brakować... a tak wogóle to dzisiaj jest 30 lipca... kolejna rocznica ślubu mojej siostrzyzki[:(] a ja ofiara dalej sama pomimo tego, że wszyscy mi tak dobrze życzą...