Najnowsze wpisy, strona 372


Bez tytułu
08 maja 2007, 22:40

oglądnęłam dzisiaj film, jestem z siebie dumna, gdyż od samego początku do samego końca (nota bene "Jaś Fasola na wakacjach"), kilka razy nawet zdarzyło mi się uśmiechnąć:) ale teraz już jestem w łóżeczku i coś mi się wydaje, że dzisiaj szybko zmorzy mnie sen, zatem dobranoc? czemu nie? dobranoc...

Bez tytułu
08 maja 2007, 00:09

tak naprawdę to jest jeszcze ciągle wczorajsza notka, myślałam, że po weekendzie będzie łatwiej wrócić do pracy, bo niby weekend jak to weekend a tu kicha, pomyliłam się znowu ale dzisiaj topestka, taki jakby trochę pikuś, bo byłam wygodna i rano pojechałam samochodem i też nim wróciłam, a jutro już skończy się wygoda i życie zapewne znowu stanie się bardziej złośliwe, ponieważ zaraz mi autobusy zaczną uciekać z przed nosa a może wręcz przeciwnie? ;) niee, sądzę żeby kierowcom się odmieniło i chcieli czekać na "dobiegających" a poza tym niby co ciekawego mogło by się wydarzyć podczas mojego powrotu do domciu? wolałabym żeby "nic" nadzwyczajnego się nie stało ale kto wie co przyniesie jutro? hmmyyy, z tego co pamiętam,  obiecałam sobie i nie tylko, że wezmę się za pisanie prac? znowu mi to nie wychodzi, a obietnice poszły sobie do lasu... a tak zmieniając temat to miała być długa notka ale co ja tu znowu mogę napisać? hmmyyy... do piątku już powiedzmy, że nie daleko, a jaki z tego morał? szkoła, szkoła i jeszcze raz ta zakichana szkoła, a gardło nie powiem żeby mnie mniej bolało, całe opakowanie tabletek zjadłam, bo cóż innego mogłam zrobić? niestety nie bardzo przepadam za płukaniem gardła wodą z solą, w pracy z resztą  i tak jej nie miałam:) (każde wytłumaczenie jest dobre;)) a utro już ostateczny termin, choćby nie wiem co biorę się za "siebie" a może bardziej za te zakichane prace... dobranc więc dzisiaj już powolutku, bo dzisiaj chyba już nie myslę a jutro w koncu będę mieć świeży umysł, a świeższy niż dziś to już napewno

Bez tytułu
06 maja 2007, 22:30

ciężko było ale przeżyłam... dzieciaki mi na nerwach działały, szczególnie jeden 2-u letni chłopiec – chyba po mamusi taki upierdliwy, co chwilę wycierał o wszystkich nos, drapał, kopał, szczypał i mówił tak, że nie dało się go zrozumieć, ponoć mam dobre podejście do dzieci ale dzisiaj jak bum cyk cyk miałam dość, potem jeszcze Marta jak to Marta zaczęła nudzić "nudzi mi się" albo "chodźmy na górę do nich" idź, "nie, bo ja chcę z Tobą" a co mnie to obchodzi? wkurzona więc byłam pod koniec straszliwie, Tata bidunia też widziałam, że już miał dość a do tego ten ukrop, 17 osób w niewielkim pokoju, w którym okna nie można było otworzyć żeby się dzieciaki nie poprzeziębiały, mam nadzieję, że nie prędko będzie powtórka z rozrywki a chrzciny same w sobie prawie jak to chrzciny, co tam, że ksiądz na mszy zapomniał o chrzcie i cała ceremonia miała miejsce już po mszy, niby fajnie, bo stało nas tam może 10 osób ale trochę głupio, że ksiądz przeoczył ten fakt, cóż – widać różnie bywa... a ja chora, katar jak skurczybyk i ten cholerny ból gardła, skąd to się znowu przyplątało??? nie mam pojęcia a siostra ponoć wieczorem dzwoniła, że przegieliśmy z prezentami, bo po co im tyle kasy? Mama stwierdziła, żeby nie narzekała, bo przecież im się przyda a ta na to: "tak, ale i tak Was opierniczę jak się zobaczymy"

Bez tytułu
05 maja 2007, 22:36

niby sobota – teoretycznie ruchu nie powinno być a jednak... gorzej niż cały miesiąc razem wzięty, ludzie chyba nie bardzo dzisiaj wiedzieli co z sobą zrobić więc przychodzili do mnie, wydawać by się mogło, że fajnie, bo dzień szybciej zleciał ale co z tego skoro za jedzenie wzięłam się dopiero w drodze powrotnej do domu, wróciłam głodna jak fiks, zmęczona jakby po całym tygodniu pracy albo jeszcze bardziej, zasnęłam na sofie i spałam i spałam aż w końcu obudzili mnie na jakiś obiad coś po 16, przynajmniej się wyspana teraz czuję:) a jutro znowu chrzciny u "teściów", a może nie będzie aż tak źle;)

Bez tytułu
04 maja 2007, 23:07

znowu sobota... w pracy jutro będę samiutka jak palec ale może to i lepiej? mniejsza z tym, dzisiaj zupełnie niespodziewanie nawiedziły nas dzieciaki, uhhh, miałam naprawdę dość kiedy wychodziły, a może to dlatego, że w pracy było dzisiaj tyle do zrobienia? kto to wie, ale to chyba nie jest najistotniejsze. A co u mnie? Mama znowu jakoś tak bardziej niż zwykle działała mi na nerwach, jakiś dziwny humor miała ale gdy zapytałam czy coś się stało burknęła "a co się miało stać" podejrzane ale Tata był "normalny" w to też postanowiłam nie wnikać, w każdym razie wszystkiemu znowu byłam winna ja, Paweł zaczął płakać – ja oberwałam, chciał iść na spacer – też ja, coś z Nią było nie do końca tak jak jest zazwyczaj, może za dużo wolnego w pracy miała? rawdopodobne, ale mnie raczej dobry humor by nie opuszczał, Pikuś, każdy ma swoje zady i walety i w związku z powyższym orze jak może...

("chodź przywitaj ze mną nowy dzień
czai się za oknem w bladej sukni nieba...
choć nie będzie łatwo jednak wiem
w Twoich oczach znajdę spokój" tak sobie właśnie śpiewam... a bo niby dlaczego nie?)