Archiwum styczeń 2008, strona 3


.
21 stycznia 2008, 21:21
do jasnej cholery, taki dobry był ten dzień, dobry humor mój, szefa i wszystko dookoła w najlepszym porządku a teraz? gówno z tego zostało... kupili pieprzoną kamerkę internetową, którą niby miałam zainstalować, nie zrobiłam tego, bo nawet nie miałam kiedy a wieczorem jak zwykle dostałam opiernicz, że coś spieprzyłam, że znowu najpierw zrobiłam a potem pomyślałam, że na gówno mi tyle niepotrzebnych ikon na pulpicie i w ogóle, że jestem zła i niedobra, kurza dupa, tak się nie da żyć, sorki, może ja tak nie potrafię żyć, nie wiem jak to nazwać ale nie wiem też co mogę z tym zrobić na tą chwilę:( poryczałam się w łazience, potem Mama tam wpadła ale nie po to by mi powiedzieć nie przejmuj się tylko żeby mnie jeszcze bardziej dobić... nie da się tak żyć do jasnej cholery, mam dość tego wszystkiego co się tu dzieje, co mi z tego, że przed chwilą Tata przyszedł i powiedział, że był zdenerwowany dlatego tak się zachował, gówno mnie to obchodzi, niech panuje nad emocjami, uhhhh, dalej chce mi się plakać ale obiecałam sobie, że już nie będę, na ile sie uda tego nie wie nikt...
:)
20 stycznia 2008, 20:49
poszło;) jestem z siebie dumna, pomimo tego, że pisemnego egzaminu nie zaliczyłam z ustnego dostałam dobry:) więc i to samo na semestr, nie spodziewałam się, że ta kobieta może być aż tak sympatyczna... zmykam się umyć a co potem? tego jeszcze nie wie nikt... teraz jeszcze tylko pracę z niemieckiego muszę przepisać albo coś i mam ferie zimowe...
:)
20 stycznia 2008, 00:01
nie wiem jak to się stało ale zdałam na 4y, odpowiedziałam z pracy, której nie napisałam, wymyśliłam ją chwilę przed wejściem do klasy i dostałam cztery, uchachałam się straszliwie ale wiedziałam, że nie postąpiłam fair...
.
19 stycznia 2008, 00:23
dobrej nocy wszystkim...
.
18 stycznia 2008, 22:03
jutro kolejny egzamin, w zasadzie chyba już przedostatni, tyle, że znowu nie mam tej cholernej pracy, ale tym razem było inaczej, próbowałam ją napisać, bez sensu, nie znam się na polityce, konstytucji i "wiadomości" jakichkolwiek nie lubię oglądać, a generalnie po części do tego trzeba się było zmusić a ja nie miałam na to sił... pierniczę, albo znowu będę kitować albo przesunę ten cholerny egzamin na poprawkę, w końcu jedną będę mieć to nic się nie stanie, nie? a tak z innych rzeczy to ksiądz był, bez ministrantów, bo ponoć się wypięli, ale przekonałam się trochę do "proboszcza" siedział ponad pół godziny i żałował, że nie przyszedł do nas jako do ostatnich, bo dłużej by posiedział i pogadalibyśmy coś więcej i coś tam coś, oczywiście zostawił cegiełki na budowę kościoła,bo właściwie Mama sama się o to prosiła... ehhh, życie (zmykam się umyć a potem jeśłi będę mieć jakąś wenę to coś więcej napiszę)