Archiwum luty 2007, strona 3


Bez tytułu
08 lutego 2007, 23:15

wróciłam do domu, umówmy się, że zjadłam obiad i zaczęłam się zastanawiać gdzie są Rodzice, auto stało na parkingu, komórka leżała na stole, po ich obiedzie masa garów... kiedy się zebrałam około 18.30 było już za późno, uświadomiłam sobie, że o 18 miała być msza za mojego dziadka, ubrałam się więc w biegu żeby zdążyć choć na jej kawałek ale spotkałam rodziców kiedy tylko wyszłam przed blok a Ci zdziwieni gdzie tak pędzę... szkoda, ale cóż mogłam więcej zrobić, wróciliśmy więc do domu i Mama pomimo "zmęczenia" kolejny raz dorwała do pasjansa, kicha trochę, bo ciężko ją od niego odciągnąć ale w końcu zrezygnowała z droczenia się ze mną, co tam, ż w między czasie przespałam chyba z 1,5 godziny, mam nadzieję, że nie zaszkodzi to w żaden sposób mojemu spaniu w nocy, a co u mnie poza tym? kicha...

Bez tytułu
07 lutego 2007, 22:02

znowu jakoś podejrzanie wszystko straciło sens... a najgorsze jest to, że nawet samej sobie nie potrafię powiedzieć dlaczego:( co ja mogę? codziennie to samo: praca, dom, czasem jeszcze szkoła – aż chce się ... tą codziennością, czuję się tak jakbym straciła chęci na "cokolwiek", nawet nie miałam dzisiaj smaku żeby zjeść moją ukochaną kukurydzę – jest to conajmniej dziwne, w pracy ok, w domu potem w zasadzie też więc już nie wiem gdzie szukać wytłumaczenia takiego samopoczucia ale na tą chwilę wiem, że źle mi  tak jest (nawet bardzoźle...)

Bez tytułu
05 lutego 2007, 20:06

historia z głowy:D:D:D kiedy wyszłam ze szkoły byłam tak "szczęśliwa", że chciało mi się wrzeszczeć... niestety nie miałam z kim się podzielić tą wiadomością ale wróciłam do domu i pogratulowali mi zaliczenia kolejnego przedmiotu i wtedy powiedzmy, że zrobiło mi się lepiej...

:(
04 lutego 2007, 21:43

Tata znowu z mało ciekawą miną cały dzień przesiedział, wszyscy pytali czy coś się stało, że ma taką minę a ja sama nie bardzo wiedziałam... kiedy już poszli dalej czepiał się wszystkiego, późnym popołudniem jednak zaproponował jakiś film więc nawet usiadłam między nimi na sofie, a że telefon miałam na komodzie obok w pokoju to co chwilę zerkałam na niego, bo "ktoś" dzwonił i co? oczywiście to był rewelacyjny pretekst do przyczepienia się, opierniczył mnie, że po co go tak sprawdzam, że sama ledwo patrze na oczy a jego kontroluje po wielkie gówno mi to do szczęścia wiedzieć czy śpi czy ogląda... zaniemówiłam, zrobiło mi się straszliwie przykro i świeczki stanęły mi w oczach ale nic więcej nie zrobiłam może poza tym, że chwilę później się wyniosłam do łazienki a potem szybko do siebie, ten wpadł do mnie jak gdyby nigdy nic z uśmiechem na twarzy pytając na którą idę do pracy ale olałam go mówiąc: tak jak zwykle w poniedziałek... z tego co słyszałam coś mu się nie spodobało w moim zachowaniu ale nie interesuje mnie to, później jeszcze słyszałam jak nadawał do Mamy na mnie ale jej nawet nie przeszło przez myśl żeby stanąć w mojej obronie, do dupy takie życie ciągle na garnuszku rodziców, ciągle i wszędzie z nimi. Kolejnego doła zlapałam? dziękiTato, wielkie dzięki po raz kolejny...

Bez tytułu
03 lutego 2007, 22:28

źle mi tak jest jak jest:( nie wiem co i jak mogę zrobić żeby wszystko zmienić... nie chcę tak żyć ale póki co perspektyw brak na lepsze jutro... kurcze, czy rozumie jak się czuję z tymwszystkim??? nie podoba mi się to wszystko:(