Archiwum luty 2005, strona 2


Bez tytułu
18 lutego 2005, 00:31

straciłam rachubę z kim można porozmawiać jak z człowiekiem a do kogo lepiej się nie odzywać, bo można sobie tylko zaszkodzić... wiem, że jest na pewno jedna "ciotka", która czuje się podobnie jak ja w mojej obecnej pracy więc wydaje mi się, że z nią mogę pogadać o tym jak głupia jest moja szefowa i jak do dupy mi sie tam pracuje, po prostu o wszystkim... stwierdziła bidunia, że jeśli do końca kwietnia nie znajdzie lepszej pracy to wyjeżdża do Angli... szkoda mi jej trochę a z drugiej strony wiem, że tam  idąc na zakupy nie będzie musiała wyliczać na co ją stać... ciężki żywot maja co poniektórzy a mnie się czasami  wydaje, że taka nieszczęśliwa jestem... gówno prawda, bo tak na prawdę mnie chyba nic (oprócz faceta) nie brakuje do szczęścia:) muszę się chyba nauczyc doceniać to co mam, tak, właśnie postanowilam, że tak będę robić:) dobranoc znowu powiem krótko i grzeczniutko

znowu :(
16 lutego 2005, 22:23

kurwa, weź się połóż, bo znowu kurwa śpisz nad komputerem jak stara baba... może w pracy byłam a wcześniej w domu zapieprzałam jak dziki osioł i oczywiście nawet nie usłyszałam słowa dziękuje... niby normalne ale sie nie przyzwyczaje ani do tego zasranego kurwowania ani do tego, że nikt nie docenia tego, że robię wszystko w tym zasranym jak to się łanie mówi domu i tym sposobem mój w miarę dobry umor znowu poszedł gdzieś gdzie mnie nie ma:( i znowu zrobiło mi sie smutno... pierdole wszystko, już na prawdę mam dość tego wszystkiego

:)
16 lutego 2005, 14:32

i nadeszła nieoczekiwana zmiana nastroju na dożo dużo lepszy... dlaczego? ponieważ rzucam pracę, którą mam w tej chwili... ale nie tak po prostu:) wszystko dlatego, że dostałam propozycję pracy w firmie reklamowej, która raz, że całkiem nieźle płaci a dwa szefostwo jest dużo sympatyczniejsze od tego, które w tej chwili stoi nade mną:) oooo jak mi dupcia od razu odżyła (potem tzn. pewnie wieczorkiem coś jeszcze napiszę) bo teraz mi za wesoło:D

brryyy...
15 lutego 2005, 23:24

kolejny raz idąc do łazienki nie popatrzyłam na to ile jest ciepłej wody... jaki z tego morał? kolejny raz byłam zmuszona wziąść zimny prysznic (brryyy) ale byłam twarda i zagryzłam zęby (szczególnie mi to pomogło w momencie kiedy przestałam czuć koncówki palców;) a może tak właśnie miało być? ale trodno się dziwić, że ciepła woda się kończy jeżeli wcześniej wykąpały się w dużej ilości wody aż trzy (a może tylko trzy) osoby...powinnam się przywyczaić? na pewno tego nie zrobię ale wbrew wszystkiemu nawet poprawił mi się humor i to dość znacznie:D a jutro kolejny wielki dzień? okaże się w swoim czasie (ale pewnie wcale taki nie będzie, kolejny dzzień jak codzień?) zobaczymy, oczy mi się zamykają w zasadzie nie wiem dlaczego ponieważ jakoś specjalnie bardzo zmęczona nie jestem (chyba, że tylko tak mi sie wydaje) dobra, jeszcze pewnie chwilkę coś tu pomące i zmykam do spania... dobrej nocki więc ewentualnie iłego dnia:)

Bez tytułu
14 lutego 2005, 22:50

na pewno nie jestem jedyną osobą, która dzisiaj nie usłyszała jednego ciepłego slowa i właśnie dlatego powiem krótko "wszystkiego dobrego" w ten zakichany dzień i na każdy inny również, ale powiem Wam wszystkim, że walentynki są chorym świętem (prynajmniej na mój gust) ponieważ 14 luty to jest chyba jedyny dzień roku, w którym faceci doceniaja to jak wspaniałe maja kobiety (odwrotnie pewnie też) cały rok powinno się okazaywać tak piękne uczucie jakim jest miłość a nie tylko jednego dnia w roku (jak ja tego potrzebuję) a tu chętnych nie ma, pzrykre to jest, bo nie wiem co jest ze mną nie tak jak trzeba:(