znowu się czuję kichowo, bo kolejny raz mnie opieprzają o byle gówno (nawet o to co zrobił ktoś inny), mam wrażenie, że wszyscy się znowu na mnie wyładowują... pewnie tak właśnie jest a ja znowu zapomnialam, że taką rolę mam w tym życiu przypisaną... a do tego wszystkiego nawet nie mam z kim o tym pogadać:( smutno mi znowu... i z Sabą bidunią chyba też nie jest za weosoło, bo strasznie dyszy a kiedy wstaje to tylko po to zeby się napić, po schodach ledwo bidunia wychodzi a o tego żeby było śmieszniej strasznie wielka się zrobiła w okolicach żeber (mam nadzieję, że to nie jest coś groźnego chociaż w jej wieku podobno juz wszystkiego się można spodziewać) moja siostra płacze, bo się martwi a tata ją (Siabkę) leje z byle powodu np. bo mu tupie jak do miski idzie... kurwa, tak ciężko to zrozumieć, że pies ma pazury i swoje potrzeby? na to wygląda... wczoraj powiedział, że da jej tyle żarcia żeby jej dupę rozerwało i będzie w końcu święty spokój... wyć mi się chce kiedy go słyszę i widzę jak ją bije (mógłby sobie przeciwnika równego sobie znaleźć a nie biednego psa tak bić, bo ona jest taka, ze nawet nie warknie... uhhhhhh zaraz się popłaczę:( oby było z nią wszystko dobrze (moja siostra gdzieś wyczytała, że wszystkie objawy, które ona ma są objawami cukrzycy a to podobno też nie fajna choroba u psiaka...)