Bez tytułu
28 września 2006, 23:28
wygląda na to, że znowu złapałam doła...;(
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
wygląda na to, że znowu złapałam doła...;(
nie mogę już słuchać tego co i jak mam robić:( po swojemu źle, a kiedy robię coś tak jak mi "każą" jest jeszcze gorzej...:( nic tylko sobie krzywdę zrobić choć nie jestem przekonana, czy to by pomogło... smutno mi więc znów (tak niewiele trzeba by komuś było przykro) przed chwilą znowu usłyszałam, że chyba zwariowałam, że jeszcze nie śpię – może ale to do cholery jest moje życie i będę spać wtedy kiedy przyjdzie mi na to ochota... wszystko jakby pod górkę ale staram się z tym walczyć...
zanurzać, zanurzać się w ogrody rudej jesieni i liście, zrywać kolejno jakby godziny istnienia i chodzić od drzewa do drzewa, od bólu i znowu do bólu, cichutko, krokiem cierpienia, by wiatru nie zbudzić ze snu... i liście zrywać bez żalu z uśmiechem ciepłym i smutnym a mały listek ostatni zostawić komuś i umrzeć, a mały listek statni zostawić komuś i umrzeć...
jak na poniedziałek to nawet nie było tak źle... jednak było i minęło a znając życie już nie wróci... a szkoda...
Mama rano się poświęciła i wyszła z psem a chwilkę po tym poszła do kościoła... ja później z Tatą ale ksiądz tak głedził, że myślałam, że do końca mszy nie doczekam (a jednak) nie mniej jednak Tata nie miał wesołej miny kiedy już wyszliśmy, oczywiście w drodze powrotnej musiał wypić piwo, bo inaczej byłby chory (co tam, że4 na śniadanie już jedno było:() potem przyszedł brat z "uśmiechniętą" żoną i dzieciakami a na zarym końcu przyszła jeszcze siostrzyczka - wszyscy na obiad... a od jutra nowe godziny pracy... usypiam więc kolejny raz dobranoc