06 marca 2007, 22:24
miał być lepszy dzień ale czy był? znowu się w pracy wkurzyłam, bo mój "wspaniały" szef przed 16 zakomunikował mi, że mam siedzieć do 17... co tam, że wczoraj ustaliliśmy, że przychodzę na 8 i siedzę 8 godzin – zapomniał? nie sądzę, myślę, że przyzwyczaił się do tego, że zazwyczaj jak trzeba było to zostawałam dłużej, ale dzisiaj wyszłam zaraz po nim mając głęboko w powarzaniu to na co on miał ochotę, nota benejarek nie miał nic na przeciw, po za tym Mama się źle czuła i prosiła mnie żebym wyszła z nią o czwartej, bo sama się boi wracać autem z powodu "złego" samopoczucia, pojechałam więc z nią i co? już prawie pod domemminął nas mój szef z żoną, olałam to le oczywiście nie lepsza żoneczka odwróciła się i jechała w takiej pozycji dobry kawałek chyba tylko po to żeby się upewnić czy to na pewno ja siedzę na przednim siedzeniu, nie mam zamiaru się tym przejmować ale jestem przekonana, że jutro usłyszę coś na ten temat... póki co nerwy trzymam na wodzy ale jak długo? tego jeszcze nie we nikt:)