26 września 2006, 00:00
jak na poniedziałek to nawet nie było tak źle... jednak było i minęło a znając życie już nie wróci... a szkoda...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
jak na poniedziałek to nawet nie było tak źle... jednak było i minęło a znając życie już nie wróci... a szkoda...
Mama rano się poświęciła i wyszła z psem a chwilkę po tym poszła do kościoła... ja później z Tatą ale ksiądz tak głedził, że myślałam, że do końca mszy nie doczekam (a jednak) nie mniej jednak Tata nie miał wesołej miny kiedy już wyszliśmy, oczywiście w drodze powrotnej musiał wypić piwo, bo inaczej byłby chory (co tam, że4 na śniadanie już jedno było:() potem przyszedł brat z "uśmiechniętą" żoną i dzieciakami a na zarym końcu przyszła jeszcze siostrzyczka - wszyscy na obiad... a od jutra nowe godziny pracy... usypiam więc kolejny raz dobranoc
po dzisiejszym dniu jestem urąbana jak rzadko kiedy... praca, potem nagle rodzice przyjechali, bo postanowili mi buty kupić (niby fajnie i bez problemu, bo byłam zdecydowana na takie same jakie mam a jednak trochę inaczej sobie to wszystko wobrażałam..., potem znowu jakieś zakupy i jeżdżenie od jednego do drugiego marketu, w następnej kolejności dom i sprzątanie (szkoda tylko, że znowu sama musiałam wszystko zrobić...) ale w "nagrodę" wieczorem oglądnęłam z Mamą jakiś film (tytuł mi wyleciał ale nawet niezły był, mnie się podobał a Mamie ponoć nie bardzo ale nie wiem co jej nie pasowało) tyle chyba, po krótce streściłam to co dzisiaj "zrobiłam" a w pracy było fajnie, czyżby dlatego, że bez szefa? wiem, że tak ale głośno nie będę tego mówić;)
kolejny bezefektowny dzień... już nie mam siły w pojedynkę dźwigać tego ciężaru, jakim jest życie...:(
gdybym tylko miała inną możliwość pracy pieprznęłabym tą cholerną robotą, mojemu szefowi wydaje się, że taki wspaniały jest, bo tylu pracowników zatrudnia a my go na rękach nie chcemy nosić, co za... coś mi się wydaje, że już długo mogę nie wytrzymać i może jak w końcu powiem co mi na sercu leży to mi ulży... uhhhhh