Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29
|
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
Archiwum 29 grudnia 2007
wycieczka na wieś, znowu mnie uświadomili, że jedziemy nie pytając w ogóle o zdanie, może powinnam do tego przywyknąć? bez sensu, nie potrafię, ucieszyli się tam kiedy nas zobaczyli, Paulinie biednej nie udało się na święta przyjechać, aż się Ciocia popłakała, nic dziwnego, ale widać było, że ogromną radość sprawiała mu obecność Pawła, nie potrafiłabym tak, córka w pracy w Irlandii, syn we Włoszech – niby pikuś, nie jedna osoba wyjeżdża a potem wraca, ale oni oboje dopiero co szkołę skończyli, już pierwszym razem rzucili się na głęboką wodę, w zasadzie bez znajomości języka, bez niczego... fajnie, że obydwoje dostali umowę o pracę i nie muszę pracować na czarno...jestem pełna podziwu zarówno dla nich jak i dla Cioci i Wujka...
niech żyje "myślenie" o innych, kolejny raz wychlapali mi całą ciepłą wodę i teraz muszę czekać aż się nagrzeje, uhhh... w pracy luzik, siedziała z nami niejaka A., mniejsza z tym, to nic do dzisiejszego dnia nie wniosło, zrobiłam z sobą ciut porządku, poszłam do fryzjera i do manicurzystki co nie ukrywam poprawiło mi troszkę i chwilowo humor... nie wiem co mogę napisać więc na siłę nie będę nic wymyślać, bo i po co? jeśli później będę mieć większą wenę to coś więcej może napiszę...