Archiwum maj 2007, strona 1


Bez tytułu
24 maja 2007, 00:09

szkoda, że każdy dzień nie jest taki jak dzisiejszy... nagle wszyscy zaczęli się zbierać do domu a ja zapytałam samą siebie dlaczego oni wychodzą tuż po 12? okazało się, że było już dobrze po godzinie 15.30:) do 18 też droga krótsza była ale co tam, raz na 1,5 roku chyba takie cuda się zdarzają... dobranoc jak zwykle nie o bardzo wczesnej porze:)

Bez tytułu
22 maja 2007, 22:46

coś mi się wydaje, że dzisiaj mam jakby gorszy dzień... ból głowy od samego rana, potem masa klientów i kolejny opiernicz, że papieru nie spiasałam jakiego brakuje, że ulubiony kubek Palanta znowu jest nie umyty, że jeszcze raz oprawiłam po nim pracę, którą w prawdze oprawił na odwal się ale oprawił... uhhh jedynie hipopotam mi pomagał:) ale wieczorkiem się wyspałam, pierwszą połowę oglądałam przez około 15 minut i zasnęłam budząc się chwilkę po przerwie, potem jeszcze chwilkę mi się zdarzyło, po za tym wszystkim dzień jak codzień. Ale chyba szybko dzisiaj pójdę spać, bo coś czuję, że nie bardzo przytomna jestem. Dobranoc więc o tak zabójczej porze? w zasadzie czemu nie... mimo wszystko wieczór mi się "podoba", od kilku godzin bowiem szalje nad miastem cicha burza, pioruny walą jeden za drugim rozświetlając cały pokój, a ja siedzę pry otwartym na oścież oknie, bo niby z jakiej okazji nie skoro na zewnątrz jest 22 stopnie a u mnie w pokoju pewnie coś koło 20, choć na noc znając życie zamknę, bo gdyby zaczęło lać to wolałabym się z tego powodu nie musieć spowiadać...

Bez tytułu
21 maja 2007, 22:36

jakiś dziwny smutek znowu mnie dopadł, nie wiem dlaczego tak się stało ale się stało i siedzę sobie sama z moim smuteczkiem tak jak zwykle, jak od lat, ciągle tylko ja i on... a może wcale nie jest tak źle jak mi się znowu wydaje? kto to wie...pewnie nie jest tylko ja znowu coś przesadzam, ale w końcu raz na jakiś czas można sobie choć troszkę ponarzekać, nie? czasem tak bywa, że nawet nie można a trzeba... od razu mi lepiej:) nawet się uśmiechnę żeby nie było, śpiewam sobie półgłosem i to też mnie chyba rozluźnia, zaczynam od końca ooooo, zaczynam od końca no i dobrze bawię się... wcale tak nie jest ale tak śpiewają więc za dużego wybory nie mam, jakoś tak mi dziwnie na sercu kiedy wiem że "wszystko robię nie tak jak trzeba", bo teoretycznie straszliwie "zlewam" moich "PRZYJACIÓŁ", bo nie mam ochoty się z nimi spotykać i wogóle wszystko robię jakoś tak pod prąd... kurcze, raz na czas myślałam, że można, a z "przyjźnią" chyba będę musiała się pożegnać, w końcu co to za przyjaciel, który nawet się nie zainteresuje czy żyję tylko dzwoni z "mordą" o co znowu jestem obrażona? bo przeginam i wogóle 0 jakiej kolwiek inicjatywy z mojej strony – nie to, żeby oni coś robili, zawse tak było, że ja byłam wszystkiemu winna, a niby z jakiej okazji mam się na takie g... godzić, ciekawe czy będą się wyżywać za każdym razem kiedy zadzwonię zapytać co słychać, a dupa, pewnie nie zadzwonię, bo mnie wkurzyli, o dupę takich przyjaciół rozbić, jak czegoś potrzebują to zawsze od razu "stoją pod drzwiami" a ja mam tego dość i prawie... ufff, jak mi ulżyło jak się choć troszkę wyżaliłam:) od razu lepiej (teraz duet z Wydrą)

Bez tytułu
20 maja 2007, 22:16

gdyby nie to, że u drugiej ciotki nie obyło się bez wódki to nie było tak źle, w sumie u niej niby też ale ponoć miało być bezalkoholowo... komunia luzik ogólnie nawet pomimo tego, że msza trwała 2h z hakiem pikuś, że chłopak dostał dwie mp3, ale przynajmniej kopert z kasą nie otwierał, tylko stwierdził, to na pewno dla rodziców więc nawet nie będę zaglądał do środka, nie? (nie ukrywam, że zaskoczona byłam jego słowami, ale to dobrze o nim świadczyło) fajne te dzieciaki tam są, zupełnie inaczej wychowane niż w mieście, jdnak wieś uczy wielu rzeczy, których w mieście można tylko ze świecą szukać... ciotka z Anglii też dzwoniła przed chwilą i ponoć w końcu jakąś fajną pracę, kuzynka jest w 7 tygodniu ciąży, ogólnie ponoć pełnia szczęścia i tu i tam, cieszę się, że w końcu jest szczęśliwa, w końcu na kawałek czegoś dobrego zasługuje:) oby tak do końca było

Bez tytułu
19 maja 2007, 23:07

coś konkretnego chciałam tu dzisiaj napisać ale co to było? hmmyyy... w pracy znowu tłumy ludzi do zamawiania zaproszeń ślubnych choć ktoś kiedyś mówił, że w sobotę jest spokojnie i klientów nie ma, potem w domu wielkie porządki i mecz Taty (wyniku i całej gry ponoć lepiej nie komentować) ale co tam mecz, coś chciałam napisać, szkoda tylko, że nie wiem co... może jak sobie przypomnę to napiszę. Jutro znowu komunia na wsi, mp3 kupione, jakieś starocie ponagrywane też już są, (ciekawe czy coś z nich się chłopakowi spodoba), w między czasie nawet opalanko udało się zaliczyć, po umyciu auta padłam na leżaczku zasypiając, troszkę nas obie chwyciło więc nie narzekam:) a teraz co? wypadało by pójść spać ale kto by mi kazał jak przespałam kilka godzin popołudniu?:D

Przypomniałam sobie: dzwonił Michał (teoretycznie – przyjaciel), znowu miał masę pretensji, że od miesiąca nie daję oznak życia, że dzwonię, nie piszę, na telefony ponoć nie reaguję, mam ich w dupie a oni mają tego dość... za...biście, szkoda tylko, że oni też nie mogą zadzwonić, Bozia rączek nie dała czy co? jak zwykle bezpodstawne pretensje, jak zwykle oni nie muszą nic robić  ja powinnam się narzucać, bo w koncu łaskawie są moimi "przyjaciółmi" nie to, że mam za chwilę egzaminy i muszę się trochę do nich przygotować, nie to, że to oni z tego co widziałam nie odpisują ani na maile ani na smsy, kolejny raz wysiadam z takich przyjaźni, po co mi takie coś? nie wiem sama...