Archiwum sierpień 2007


wyjeżdżam
27 sierpnia 2007, 15:45
to jest ostatnia notka... wyjeżdżam, a chęci mam takie, że aż się płakać chce... zadzwonił telefon, odebrałam i usłyszałam, spakuj się a my Cię odwieziemy, szok i w pierwszym momencie zaczęłam się zastanawiać kto to i o czym mówi  ale kiedy damski głos zaczął kontynuować wszystko się wyjaśniło, Ewka nie wiem jak ale zadzwoniła do mojej Mamy czy by mnie nie przywieźli a ta z wielkim uśmiechem na twarzy i ponoć powiedziała: "dobrze, przywieiemy ją skoro może gdzieś się ruszyć to niech się ruszy, bo ciągle w tym domu siedzi" hahaha, tak więc wyszło, że mnie tam zawiozą, nie bardzo mnie to cieszy, bo tak jakoś wyszło ale może się martwię niepotrzebnie (oby), może uda się jakoś z Ewką o pewnych sprawach pogadać i może wyjaśnimy sobie kilka rzeczy? fajnie by było ale kto wie co znowu jej odbije... także idę dalej przed siebie, z "przyjaciółką i jej synkiem (ciekawa jestem czy on też tak się z nimi męczy jak ja;)) zmykam, bo jeszcze kilka rzeczy sobie zaplanowałam przed zapewne wspaniałym wyjazdem... aaaa, szefuncio wspaniały osioł napisał mi smsa, dlaczego mnie w pracy nie ma, zadzwoniłam więc żeby mu to wyjaśnić i co? okazało się, że on nic nie wie o moim urlopie, bo przecież nie mówiłam nic na ten temat... zaczęłam mu więc przypominać, że rozmawialiśmy o tym a ten z wielką mordą wyleciał, że ja tylko pytałam czy będzie taka możliwość żebym wzięła urlop a nie, że go wezmę więc ja też się troszkę uniosłam i po raz pierwszy chyba tak całkiem nieźle wyraziłam to co akurat chciałam powiedzieć, na końcu rozmowy niby przeprosił i życzył miłego wypoczynku ale nasłuchać się i tak musiałam... spadam już tak całkiem
wcale nie jest lepiej...
27 sierpnia 2007, 07:09
wiem że się powtarzam ale trudno: jeśli łatwej drogi szukasz, zaprowadzę Cię, bo skarby łatwiej znaleźć niż mieć... chyba mi się udzieliło usypianie dziecka i dlatego mi po głowie chodzi aaa, aaa, były sobie kotki dwa... chore, ledwo się obudziłam i już włączyłam komputer ale dlatego, że mnie ścigali pewnie o Gruszów więc muszę sprawdzić jakieś busy albo co... zobaczymy jak się wszystko poukłada
dupa jaś
27 sierpnia 2007, 01:24
w dupie mam tą i każdą poprzednią notkę, skończę  z tm gównem raz na zawsze i będzie święty spokój, po co mi ten cholerny blog skoro i tak połowa rzeczy się np. nie zapisuje (to już 3-cie podejście do tej cholernej notki...) ile razy można pisać jedno i to samo? nie wiem ale już straciłam dobre chęci, dobranoc więc, może jutro coś więcej napiszę choćć póki co się nie spodziewam, nowe blogi działąją mi na nerwach więc nie wiem jaki będzie finał... nie zalezy mi na tym i na niczym chyba też...dobranoc więc, bo nie chce mi się pisać już po raz 5y notki...
komu w drogę temu?
23 sierpnia 2007, 23:36

tak sobie siedzę samiutka – właściwie jak codzień, ale jakoś tak jakby znów bardziej odczuwam brak "kogoś" kurza twarz, co jest nie tak jak być powinno, że już od tylu lat ciągle jestem sama... jutro jedziemy, straszliwie się cieszę, bo znając życie znowu będę jedyną "samotną" chyba, że się uczepi moja bratanica ale wolałabym tego uniknąć, naprawdę mam dość takiego czegoś, ale nie tak żeby nie wiadomo co, tylko tak po prostu, a może jednak jestem jakaś dziwna albo co? już chyba brak mi pozytywnych myśli... może jak sobie pojadę to pewne rzeczy uda się jakkolwiek przemyśleć, powinnam wziąć zeszyt do chemii żeby w końcu zacząć się jej uczyć, bo poprawka coraz bliżej a ja dalej w lesie, ok, wezmę go (tylko żeby była chwilka by do niego zajrzeć...) wystarczy

uhhh
23 sierpnia 2007, 18:36

krew jasna by zalała, dzień przed wyjazdem siedzieć w pracy ponad godzinę dłużej... o dupę rozbić taką robotę, żebym ją jeszcze choć trochę lubiła, uhhh, kolega skwitował mnie tak, że to moja wina a wszystko dlatego, że to moja "koleżanka" z przyszłym mężem przyszła i jak zwykle mieli masę rzeczy do zrobienia i wszystko na trzy dni temu, tyle, że same gówna i jak zwykle zapłacą dopiero we wrześniu... zawracała  mi głowę a ja się ponoć dałam, próbowałam im powiedzieć, że już nie pracujemy ale na jakiekolwiek sugestie, nie było reakcji... nie mam ochoty jej prędko widzieć, uhhhh ulżyło mi trochę jak się wygadałam:)