Archiwum sierpień 2005


Bez tytułu
31 sierpnia 2005, 00:44

święto... dzisiaj rano "coś" mi się śniło... nie do końca pamiętam co i jak, bo Tata mnie ściągnął z łóżka ponieważ mu się ubierać nie chciało a z pies chciał  wyjść na spacer... wiem, że byłam u jakiegoś lekarza, który bardzo wnikliwie mnie badał nie mówiąc mi zupełnie co podejrzewa... w końcu stwierdził, że musimy zrobić jakieś tam badanie "x", którego chlernie się bałam i wtedy Tata mnie obudził (uhhh, jaka wściekła byłam) nie pisane mi było zobaczyć ten sen do końca a ja gdzieś tam w podświadomości się cieszyłam, że w końcu coś mi się prztśniło już nawet obojętne mi było czy to cos dobrego czy też złego-ważne, że w końcu był jaki kolwiek sen... szkoda tylko, że przerwany... może przyśni mi się coś znów

Bez tytułu
30 sierpnia 2005, 00:52

znowu siedzę przy otwartym oknie i znowu nie mogę się gwiazdom napatrzeć, bo tak dużo ich jest i każda tak pięknie świeci... co tam, że wcale nie jest jakoś fajnie na polu, nawet to mi teraz nie przeszkadza... chyba powoli trzeba się kłaść spać, bo jutro czeka mnie ciężki dzień z Tatą... (a może nie będzie aż tak źle jak mi się wydaje, że może być?) jeszcze kilka godzin i wszystko stanie się jasne... znowu smutne dobranoc:(

Bez tytułu
26 sierpnia 2005, 01:06

z sunią dzisiaj już było troszkę lepiej (bo miała ochotę wyjść na spacer i ogólnie jakaś żywsza niż wczoraj była) ale na schodach znowu żal mi jej było, bo w pewnym momencie wyrżnęła i nie mogła się bidunia podnieść, wyglądała mniej więcej tak jak by jej tylne nogi zupełnie sparzliżowało... znowu więc świeczki stanęły mi w oczach, bo nie bardzo wiedziałam jak jej mogę pomóc ale na szczęście powolutku doszłyśmy na górę i potem już było lepiej... (oby tak już zostało, tzn. byle gorzej nie było)

:(((
25 sierpnia 2005, 00:00

z moją sunią jest bardzo źle... dzisiaj już nie tyle, że nie mogła po schodach wyjść, bidunia nie miała siły żeby kroki stawiać, potykała się co chwilę a schodząc i wychodząc po schodach ryła pyskiem o każdy jeden stopień, aż się popłakałam kiedy weszłam z nią do domu, bo tak źle jeszcze z nią nie było:( i znowu ta pieprzona chęć pomocy i zero możliwości:( kurwa, jaki ten świat jest porąbany...

niepokokonana WISEŁKA nasza kochana...
23 sierpnia 2005, 20:43

5 minut dzieli nas od meczu Wisły Kraków z Grekami... zobaczymy co chłopaki tym razem pokażą:) aż chyba sobie półtora godzinną przerwę zrobię żeby ich dopingować:) co poniektórzy już od wczoraj przeżywają ten mecz ale ja jestem twarda... w końcu co ma być to i tak będzie (a jeśli dla Białej gwiazdy 23 sierpnia okaże się szczęsliwym dniem to i dla mnie taki sam będzie) ide więc kciuki trochę potrzymać, bo już jakieś wprowadzenie do meczu się zaczęło... Wisła-Wisła, Wisła-Wisła-Wisła... (a jeśłi im się nie powiedzie to zapewne już jutro będzie na nich wielka nagonka... lecę, bo się zaczyna