Archiwum lipiec 2004


:)
30 lipca 2004, 18:02

tak wyszło, że jadę sobie gdzieś, w prawdzie na trzy dni tylko i całkiem blisko podobno, ale dobre i to:) więc już siedzę na spakowanych tobołkach i czekam na transport:) nawet nie wiecie o ile łatwiej będzie mi przebrnąć przez jutrzejszy dzień nie siedząc w domu, nawet sobie z tego sprawy nie zdajecie, chociaż i tak myślami będę tutaj, tzn. w kościele i będzie mi się chciało płakać, bo przecież pierwsza spełniona miłośc na zawsze w sercu pozostaje, a poza tym wiem jaka jestem a może lepiej by było o niczym nie wiedzieć? tego nikt nigdy sie nie dowie... zbieram się więc, ale kiedyś tu wrócę:)

Bez tytułu
27 lipca 2004, 23:52

wczoraj się widziałam z moim "byłym" i strasznie mi smutno z tego powodu... smutno dlatego, że już w sobotę stanie się żonatym facetem a ja dalej samotna... kurwa, dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy? nie chce tak, ale kogo to obchodzi? wróciłam do domu i się poryczałam, teraz też chce mi się płakać choć minął cały kolejny dzien a w nim tyle rzeczy się zdarzyło, dzięki kórym myślałam, że nie bedzie mi już smutno... gówno, chociaż tyle, że moja kochana przyjaciółka postanowiła poprawić mi humor zabierając mnie gdzieś na weekend (i tak wiem, że myślami będę tam, gdzie ktoś komuś przysięgnie wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opóści go aż do śmierci. Amen:(

...
25 lipca 2004, 23:35

kolejny dzien pełen alkoholu i smutku... kolejna rocznica ślubu i udawanie, że komuś zależy bardziej, kolejny raz wielkie gówno i wszystko jest źle, nie chce tak żyć, ale jakoś nie wiem co zrobić by wszystko było inaczej:(

Bez tytułu
22 lipca 2004, 23:48

dzisiaj Was zaskoczę i nie napiszę jak bardzo jest mi smutno i źle... oj dzisiaj tego nie zrobie [:)] chyba dlatego tak jest, że tym razem pisząc kolejną jaką taką notke nie mam doła (co należy docenić, bo rzeczy takie zdarzają się bardzo, ale to bardzo rzadko)... Kryspinów, ciepła woda i do szczęścia już nic nie brakuje

a dni mijaja...
18 lipca 2004, 22:24

kurwa, kolejny weekend spierdolony, kolejny raz nie przespana noc, kolejny raz każdy poszedł w swoją stronę... żygać się chcę tak wspaniałą rodziną, która potrafi stwarzać pozory, że wszystko jest w porządku, która wygląda na tak bardzo szczęśliwą choć wcale nie jest, nie podoba mi się to coraz bardziej i ja nie potrafię już dale udawać, że wszystko jest ładne i piękne, mam po prostu dość robienia dobrej miny do złej gry... jak tu do cholery się uśmiechać, może mi ktoś powiedzieć? bo mnie jakoś żaden pomysł  nie przychodzi do głowy... płakać mi się chce a wiem, że nie moge, bo gdyby tylko ktoś to zobaczył nagle zrobiłoby się ładnie i pięknie tylko dlatego żebym się nie przejmowała, ze coś tu nie gra, nie pdoba mi sie to i coraz bardziej się boje... tak strasznie mi smutno...